Jestem za równowagą, nie za rozwojem
z dr. Wolfgangiem Sachsem rozmawia Piotr Bielski
(notka redakcyjna: artykuł traktuje o dużo szerszym zagadnieniu niż motoryzacja, ale przytaczam go w całości)
Podczas wystąpienia w trakcie Europejskiego Forum Społecznego we Florencji zaszokował Pan znaczną część publiczności i resztę prelegentów stwierdzeniem, że ludzie obradujący na Światowym Forum Społecznym w Porto Alegre mają taką samą koncepcję sprawiedliwości jak krytykowany przez nich światowy establishment. Co chciał Pan przez to wyrazić?
W.S: To była moja polemika z nowym ruchem globalnym. Jak dotąd nowy ruch globalny nie wziął pod uwagę, że mówienie o globalnej sprawiedliwości oznacza konieczność mówienia o ekologii. Powiedziałem wówczas, że jeśli porównasz organ alterglobalistów „Le Monde Diplomatique” i organ globalistów „The Economist”, to okaże się, że są dziwnie podobne. Obydwa periodyki bowiem zupełnie nie poświęcają uwagi środowisku i bioróżnorodności. Jeśli nowy ruch chce być rzeczywiście nowy, musi nawoływać do przyjęcia bardziej odpowiedzialnych modeli produkcji i konsumpcji.
Jaką lekcję powinien odrobić Pana zdaniem nowy ruch globalny? Jak ma pojąć „sprawiedliwość”?
W.S: Musi wejrzeć w problem głębiej, by ujrzeć biofizyczne granice, granice wzrostu, ograniczoność globalnie dostępnego dziedzictwa przyrodniczego. Globalna przestrzeń ekologiczna jest po prostu skończona. W wielu względach zbliżamy się już dziś do osiągnięcia granic biosfery. Jedna czwarta ludzkości cieszy się owocami postępu. Ciasto zostało już skonsumowane, więc jak możemy mówić o sprawiedliwości? Sprawiedliwość nie może oznaczać globalizacji zachodnich standardów konsumpcji. Sprawiedliwość nie może oznaczać dalszej destrukcji biosfery! Wspólnie musimy zespolić pojęcie sprawiedliwości z ograniczeniami. Można mówić o sprawiedliwości jedynie w kontekście ograniczonej sfery ekologicznej. Spróbuję obrazowo wyjaśnić problem sprawiedliwości na przykładzie ciasta. Przez wiele lat patrzeliśmy na sprawiedliwość jak na nieustannie rosnące ciasto. W takiej perspektywie nie było istotne, jak duży kawałek tortu ktoś wziął, gdyż w końcu wszyscy mieli kiedyś dostać swój kawałek. Tak wygląda stara socjaldemokratyczna zasada: rosnące ciasto przyniesie wszystkim sprawiedliwość. W konsekwencji, kwestia sprawiedliwości została zdominowana przez kwestię wzrostu. Ale teraz potrzebujemy dokładniejszego i szerszego pojęcia sprawiedliwości, ponieważ nie możemy się już spodziewać, że ciasto będzie rosnąć.
Ale jak można skłonić ludzi do przemyślenia koncepcji sprawiedliwości? Ludzie zdają się panicznie unikać wszelkiej dyskusji o granicach i barierach.
W.S: Ludzie myśląc wąsko o swoich sprawach nie znoszą ograniczeń, ale muszą wyjrzeć poza swój własny talerz. Trzeba mówić o wewnętrznych i zewnętrznych granicach rozwoju. Wiele jest przykładów rozwoju, który przekroczyły zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne granice, na przykład samochód. Ze społecznego punktu widzenia, samochód jest ogromnym marnotrawstwem. Przemysł motoryzacyjny, by móc funkcjonować, wymaga ogromnych nakładów ludzkiej wynalazczości i pracy. Mimo to, samochód nie zwiększa mobilności rozumianej jako zdolność ludzi w zakresie docierania do istotnych dla nich miejsc. Wewnętrzna granica rozwoju motoryzacji to kontrproduktywność, zewnętrzna to efekt cieplarniany czy wojny. Wojna z Irakiem była w dużej części wojną prowadzoną w interesie samochodu. Amerykański styl życia w znacznej mierze jest zależny od samochodu, motoryzacja jest najszybciej rozwijającym się sektorem pochłaniającym ropę. Chiny cierpią na głód ropy ze względu na rosnący przemysł motoryzacyjny. Im więcej paliw kopalnych zużywamy, tym mniej pozostaje dla innych. To stwarza sytuację nigdy niekończącego się źródła ryzyka. Teraz powiem o kosztach wewnętrznych. Jednostce opłaca się wybrać miejsce pracy, sklep i inne często odwiedzane instytucje blisko domu. W Niemczech rozwijają się systemy wspólnego korzystania z samochodów typu car-share i systemy lokalnego wynajmu samochodów, w których mieszkańcy otrzymują stałe członkostwo. Posiadanie samochodu jest absurdem, bowiem używany jest średnio przez godzinę na dobę, a cały pozostały czas pozostaje bezużyteczny.
Chciałem Pana zapytać o problem „zrównoważonego rozwoju”, słowa, które jak mantra powtarzane jest obecnie przez ekologów, naukowców, urzędników państwowych i korporacyjnych. Czy warto walczyć o „odzyskanie” tego terminu, czy należy go jak najszybciej porzucić?
W.S: Ja jestem rzecznikiem pierwszej części tego słowa, czyli „zrównoważenia”, nie jestem natomiast zwolennikiem „rozwoju”. „Rozwój” oznacza zarówno powstanie rzędu drapaczy chmur, jak i rzędu latryn. „Rozwój” jest rozumiany zazwyczaj na dwa sposoby. Pierwszy, najbardziej powszechny, to utożsamienie rozwoju ze wzrostem gospodarczym. Słowo „rozwój” używane jako synonim „wzrostu” jest formą kamuflażu. Druga interpretacja z kolei oznacza rozwój jako sprawiedliwość. Uważam, że należy domagać się po prostu zrównoważenia, ów „rozwój” wprowadza tylko niepotrzebne zamieszanie.
Muszę spytać Pana o kwestię, która zdaje się coraz wyraźniej dzielić ruch krytyków globalizacji, mianowicie o problem dostępu płodów rolniczych z krajów Południa do rynków Północy. Organizacja Oxfam czy tacy krytycy globalnego handlu, jak George Monbiot lub Martin Khor domagają się od krajów UE otwarcia rynków rolnych. Z kolei stanowczo sprzeciwia się temu postulatowi światowa federacja chłopska Via Campesina zrzeszająca zarówno rolników z Południa, jak i Północy, domagając się prawa do suwerenności żywnościowej – takie stanowisko zajmują Vandana Shiva, Helena Norberg-Hodge czy Walden Bello. Jakie jest Pana zdaniem rozwiązanie tego problemu?
W.S: Z jednej strony jest skandalem, że kraje Południa nie otrzymały dostępu do rynków Północy. Bogate kraje złamały wszak daną im obietnicę, globalizacja nie dokonała się w tej kwestii. Każdy, kto znajduje się w strukturach wolnego handlu musi bronić tej sprawy, domagać się od krajów Północy konsekwencji. Ale jeśli znajdujesz się poza strukturami wolnego handlu, to zauważysz, że eksport płodów rolnych nieuchronnie spowoduje pogorszenie sytuacji rolników i środowiska naturalnego w krajach Południa. Eksport wymaga industrializacji rolnictwa, która przyniesie ograniczenie zasobów wody pitnej, wylesienie, degradację gleb. W dłuższej perspektywie całkowite otwarcie rynku europejskiego doprowadzi do zniszczenia rolnictwa w Europie. Jeśli opowiadasz się za zrównoważeniem, nie możesz zgodzić się na to, by Europa była pozbawiona rolnictwa, rolnictwo musi być chronione. Okazuje się więc, że globalizacja w obszarze rolnictwa jest przeciwna interesom Europy, Europa przyznaje zatem, że globalizacja zaszła za daleko. Skoro Europa mówi, że globalizacja zaszła za daleko, kraje Południa powinny czuć się upoważnione do stwierdzenia tego samego. Jeśli Europa przestałaby nalegać na ratyfikację przez kraje Południa takich układów WTO, jak TRIPS [dotyczących handlowych aspektów własności intelektualnych, zezwalających na patentowanie nasion i wszelkich form życia – przyp. P.B.], to Martin Khor z pewnością przyzna Europie prawo do decydowania o własnym rynku. Najważniejsze jest wzajemne zrozumienie swoich stanowisk.
Dziękuję za rozmowę.
Berlin, dn. 28.06.2003 r.
Wolfgang Sachs (ur. 1946) – studiował socjologię i teologię w Monachium, Tybindze i Berkeley. W latach 1980-1984 pracował na Technicznym Uniwersytecie w Berlinie, w latach 1984-1987 w Rzymie w Towarzystwie na Rzecz Międzynarodowego Rozwoju, w latach 1987-1990 jako profesor wizytujący na Stanowym Uniwersytecie Pensylwanii, a w latach 1990-1993 w Essen w Instytucie Kulturoznawczym. W latach 1993-2001 był przewodniczącym Rady Naczelnej Greenpeace Niemcy. Od maja 1993 r. do dziś pracuje w Instytucie na rzecz Klimatu, Środowiska i Energii w Wuppertal. Obecnie kieruje zespołem tworzącym nowe modele dobrobytu. Jest autorem licznych prac z zakresu ekologii, polityki, socjologii, m.in. „Zur Archëologie der Entwicklungsidee” (Archeologia idei rozwoju), „Planet Dialectics. Explorations in Environment and Development” (Dialektyka planety. Poszukiwania w zakresie środowiska i rozwoju), wraz z Reihardem Loske i Manfredem Linzem napisał „Greening the North. A Post-Industrial Blueprint for Ecology and Equity” (Zazielenić Północ. Postindustrialna wizja ekologii i sprawiedliwości). Ostatnio wydał „Nach uns die Zukunft. Der globale Konflikt um Gerechitigkeit und Ökologie” (Przyszłość po nas. Globalny konflikt o sprawiedliwość i ekologię). Był głównym redaktorem wydanego przez Fundację Heinricha Bölla „Jo’burg Memo” – opracowanego przez zespół 16 badaczy i aktywistów memorandum przedstawiającego zrównoważone alternatywy dla postulatów wysuwanych przez polityków. W swych publikacjach i wystąpieniach broni tezy, iż Północ zamiast uszczęśliwiać i „rozwijać” Południe musi radykalnie zmniejszyć poziom własnej konsumpcji, krytykuje przejawy starej idei rozwoju w nowych opakowaniach i „globalną ekokrację” – armię urzędników-technokratów dążących do naprawy Ziemi tak, jakby była zepsutą maszyną.
Źródło: Magazyn Obywatel nr 6 / 2003 (14) - za zgodą redakcji