Rowery w Skandynawii
Wśród moich refleksji z podróży skandynawskich, oprócz ogólnego wrażenia że moglibyśmy się wiele nauczyć od Duńczyków lub Szwedów, powtarza się jedna związana z mądrym i zdrowym podejściem do komunikacji.
Transport morski i odpowiednie know-how to historyczny dorobek tych narodów.
Ale teraz mam na myśli wszechobecność rowerów. Korzysta się z nich prawie okrągły rok, co zaprzecza naszej wymówce, że to tylko dobre na letnie wycieczki.
Dojeżdżają nimi do pracy i do szkoły. Pocztowcy rozważą listy na rowerach. Wszędzie są szlaki rowerowe, stojaki na rowery, nawet specjalne światła regulujące ruch. W niektórych miastach (np. Kopenhaga) istnieją rowery komunalne, tj. do korzystania za darmo. Wypożyczasz rower podobnie jak wózek w supermarkecie (np. za 20 koron), po wykorzystaniu odstawiasz do jednego z licznych stojaków rowerowych na mieście odzyskując kaucję. Wygodne dla turystów i tych, którzy nie chcę (słusznie) wjeżdżać samochodem do centrum. Rower nie musi być ani piękny ani nowy. Nie służy do epatowania lecz do przemieszczania się. Czasami aż nas dziwi jakimi staruszkami się jeździ. W równinnej Danii rzadko widziałem rowery górskie, podobnie z przerzutkami.
Powyższe jest elementem szerszej kultury nastawionej na ekonomię życia, zdrowy rozsądek, dbałość o ekologię i własne zdrowie. Przykładowo, Duńczycy, którzy w Unii europejskiej zajmują drugie miejsce (po Luksemburgu) w PKB na mieszkańca, ze względów ekonomicznych rzadko kiedy budują garaże przy swoich skromnych domach. Przy okazji warto wspomnieć, że mają bodajże najwyższy na świecie "wskaźnik zadowolenia z życia". Samochód nie jest tam fetyszem jak u nas, a ponieważ jest nieprzemakalny, to nie wart takiej "zbędnej" inwestycji.
Skandynawowie są zdrowsi od nas Polaków, bo mają więcej ruchu - i z powodu rowerów i z powodu uprawiania sportów. Nie chodzi o drogie szkolenie zawodowców lecz dobrze pojętą masową kulturę fizyczną. Zresztą dotyczy to wielu innych nacji; podobnie Holandia czy Belgia kultywuje rower na każdą okazję.
Z masowego użytkowania rowerów znani są Chińczycy, ale tam sporą rolę odegrał niski stan zamożności mieszkańców i ich liczba. To jednak się zmienia, aspiracje Chińczyków rosną, o czym wiedzą koncerny samochodowe - bodajże wszystkie mają już swe wytwórnie w Chinach licząc nie tylko na mniejsze koszty wytwarzania ale i na olbrzymi rynek.
Mam wrażenie że i my jesteśmy jeszcze na tym etapie nienasycenia i kultu samochodu, a zwłaszcza sprawdza się tu porzekadło "zastaw się a postaw się". Samochód jako środek dowartościowania się. To prymitywne i smutne.
Leszek Korolkiewicz
|